Pokazywanie postów oznaczonych etykietą otyłość. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą otyłość. Pokaż wszystkie posty

8 sie 2016

DLACZEGO JESTEŚ OTYŁY?

Za otyłość odpowiedzialne są czynniki biologiczne, psychologiczne i społeczne. Ile razy słyszałeś od koleżanki, że nie może schudnąć "bo ma takie geny"? Ile razy Pani psycholog w telewizji śniadaniowej opowiadała o wpływie samokontroli na utrzymanie prawidłowej masy ciała? Zapewne wiele razy. A czy wiesz, że za kształtowanie się nadwagi i otyłości również odpowiada status socjoekonomiczny?



Model społeczny zakłada, że jedną z przyczyn otyłości są wykształcenie i aktywność zawodowa.

Nadmierna masa ciała częściej widoczna jest u osób niezatrudnionych oraz u osób, które ukończyły szkołę podstawową lub podstawowe studium zawodowe. Prawdopodobnie ograniczenia finansowe świadczą o braku możliwości korzystania z siłowni, klubów fitness czy kupowania nieprzetworzonej, nieco droższej żywności. Powiesz, że do utrzymania prawidłowej wagi nie potrzebujesz siłowni? Masz rację. Można przecież korzystać z uroków jakie daje nam natura. Rower czy bieganie to idealne sposoby na utrzymanie prawidłowej masy ciała. Jednak większość ludzi nadal upiera się przy tym, że do zrzucenia wagi potrzebują karnetu na siłownię. Błędem są również skrzywione przekonania na temat zdrowej żywności. Zgodzę się, że żywność ekologiczna jest nieco droższa i nie każdego na nią stać. Jednak to nie powinno być przeszkodą do utrzymywania zdrowego stylu życia. To prawda, że owoce i warzywa z supermarketu nie smakują jak z ogródka Twojej mamy. Ale nie masz wyjścia. Jeśli nie stać Cię na ekologiczne pomidory wystarczy, że zminimalizujesz ryzyko przedostania się toksyn do organizmu, poprzez dokładniejsze ich mycie. W sezonie wiosenno-letnim możesz uprawiać swój własny ogródek na balkonie. Masz wiele opcji do wyboru. Wystarczy chcieć. 

W psychologii istnieje taki termin jak: "środowisko sprzyjające otyłości". 

Mówi on o tym, że więcej osób zmaga się z nadmiernymi kilogramami w mieście niż na wsi. Ta różnica dotyczy rodzaju wykonywanych czynności. Osoby w środowisku wiejskim częściej spędzają czas poza domem. Związane jest to z pracą na roli czy szukanie jedynych rozrywek jakim jest np. sport na świeżym powietrzu. Z kolei osoby mieszkające w dużych miastach poprzez ciągły brak czasu, nieregularność w jedzeniu i łatwiejszy dostęp do tłustych pokarmów bardziej narażeni są na otyłość.

Warto zwrócić uwagę na przemysł spożywczy. W Stanach Zjednoczonych firmy reklamowe przeznaczają miliardy dolarów na wywieranie wpływu na wybór jedzenia. I tak też jest w Polsce. Jesteś bombardowany z każdych stron. Telewizja, bilboardy, restauracje kuszące swoimi zapachami. Jedzenie w przeciągu kilkunastu lat zmieniło swoją funkcję. Teraz częściej zaspakaja Twoją potrzebę psychologiczną niż fizyczną. 


A co powiesz na to, że za przyczynę otyłości odpowiada samochód, winda, komputer a nawet telefon komórkowy?


Teraz prawie każda rodzina wymieniła rower na samochód. W każdym domu znajduje się komputer, który odciąga ludzi od spędzania czasu na zewnątrz. Niestety najbardziej jest to widoczne wśród młodych osób. Moje dzieciństwo wspominam na zabawie w "chowanego", "krowę" czy "zimne ognie". Codziennie wychodziłam albo to na rower, albo na rolki. Albo tak po prostu, żeby spotkać się ze znajomymi. Dzisiaj wyzwalaczem spacerów jest gra Pokemon Go. Siedzący tryb życia w połączeniu z szybkim dostępem do żywności wysokotłuszczowej zwiększa prawdopodobieństwo zachorowania na otyłość. Telefony komórkowe również odgrywają znaczącą rolę. Znalezienie w sieci numeru do ulubionej restauracji, naciśnięcie zielonej słuchawki i złożenie zamówienia zajmuje kilka minut. Nawet obecność windy powoduje, że korzystają z niej osoby mieszkające na pierwszym piętrze. Wszystkie te czynniki zachęcają potencjalną osobę do praktykowania niezdrowego trybu życia.

Zastanów się, które czynniki przyczyniają się do Twojej nadmiernej masy ciała. Może zamiast na czynniki biologiczne i psychologiczne, większą uwagę zwrócisz na szybki bieg życia, jedzenie w pośpiechu i tłusto czy brak ruchu.

8 wrz 2015

PARADOKS OPRAH WINFREY

Byłaś kiedyś na diecie? Chodzi mi o to, czy kiedykolwiek użyłaś sformułowania "jestem na diecie", do scharakteryzowania swojego aktualnego stylu życia?

Jestem pewna, że tak. 

I jak Ci poszło?

(śmiech) 

Słowo DIETA jest co najmniej tak złe, jak powiedzenie sobie, że od jutra nie jem słodyczy. 

Więc czym jest dieta ?

Planem narzucającym zewnętrzne reguły. Podczas odchudzania uczysz się jeść zgodnie z harmonogramem, a nie według wewnętrznych odczuć i pragnień. Mówiąc prościej: jesz tylko to, co z góry narzuca Ci Twoje postanowienie. Np, że nigdy więcej nie sięgniesz po czekoladę. Ty tego pragniesz, ale czy tego samego chce Twój mózg? Skoro jadłaś ją całe życie to zapomnij, że ten romans zakończy się w jeden dzień. 

I to jest właśnie dieta. Zbyt pochopne narzucanie sobie rygorystycznych reguł. Nawet jeśli dotyczy to tylko jednej, prozaicznej czynności, jaką jest niejedzenie czekolady. Nie zrozum mnie źle. Jeśli chcesz zrezygnować z konsumowania słodyczy, musisz mieć w tym konkretny cel. I co najważniejsze: robić to stopniowo. Inaczej będziesz rzucała się na jedzenie w każdej możliwej sytuacji, a do tego tyła.

Nadużywanie świadomie bądź też nieświadomie wyrazu dieta, doprowadzi Cię donikąd. 

A w zrozumieniu tego zjawiska pomoże Ci sama Oprah Winfrey. 

Gdy Oprah Winfrey zaczynała pracować jako prezenterka wiadomości, przytyła 6 kilogramów. Z tego też względu przeszła na dietę. Swoją pierwszą w życiu. Straciła 3 kilogramy, ale po miesiącu znowu ważyła tyle samo. Zaczęła stopniowo rezygnować z pokarmów stałych, na rzecz płynnych. Jednak pomimo tego, wystarczyło kila lat, żeby stała się cięższa niż kiedykolwiek. Traciła resztki nadziei, kiedy poznała Boba Green'a, osobistego trenera. Zmieniła sposób odżywiania, system ćwiczeń fizycznych i tryb życia. Schudła. Jednak 4 lata później, ważyła ponad 90 kilogramów. Najwięcej w całym swoim życiu. Sama o sobie mówiła: "jestem na siebie wściekła, bo nie wierzę, że po tylu latach, kiedy wiem, jak i co należy robić, ciągle walczę ze swoją wagą". 

Dlaczego Oprah Winfrey bezustannie walczyła z problematycznymi kilogramami? 

Dlatego, że ciągle była na DIECIE. Ciągle musiała z czegoś rezygnować. Ciągle myślała o jedzeniu.

Mimo całej swojej siły i motywacji, nie zdołała na stałe pozbyć się zbędnego tłuszczu.
Właśnie to badacze nazywają paradoksem Oprah.

Możesz sobie postanowić, że od jutra przejdziesz na dietę, ale Twoje ciało będzie ową dietę traktować jako zagrożenie. To prawda, że Twój organizm pogodzi się z dietą raz czy dwa. W pewnym sensie jest to dla niego nowość, coś ciekawego i intrygującego. Ale potem zacznie z nią walczyć. Niestety ten pierwszy raz zawsze kończy się fiaskiem, co idealnie obrazuje przypadek Winfrey. Zazwyczaj jest to spowodowane małą wiedzą na temat zdrowego odżywiania. Takie osoby, w pierwszej kolejności szukają pomocy w internecie i natrafiają tam na nierzetelne informacje. Przez kilka dni jest super, ale potem pojawia się frustracja. Zakończenie diety i powrót do starych nawyków.

Przypadek Oprah pokazuje, że przechodzenie na dietę, nie ważnie jaka by nie była, nie jest dobrym pomysłem.

Idealnym pomysłem okazuje się być ŚWIADOMA ZMIANA STYLU ŻYCIA.
Bez diety i niepotrzebnych zakazów czy nakazów.


I na koniec pewien eksperyment, w razie gdybyście myśleli, że piszę głupoty. 

Kiedy grube szczury laboratoryjne zostają po raz pierwszy poddane kontrolowanej diecie, tracą na wadze. Ale jeśli potem pozwala im się jeść bez ograniczeń, znowu tyją. Z kolei na następnej już diecie będą chudły znacznie wolniej. Gdy ponownie przestanie się je odchudzać, przytyją o wiele szybciej niż za poprzednim razem. Przy trzecim czy czwartym razem takiego cyklu, dieta przestaje działać. W dodatku waga nie znika, pomimo tego, że szczury jedzą mniej kalorii.

Za to i o wiele więcej, odpowiedzialna jest ewolucja, która nauczyła ludzi przetrwać głód. Jeśli organizm przetrzyma przymusowy post, czyt: narzuconą dietę, jego reakcją będzie dążenie do zatrzymania wszystkich zebranych kilogramów. Kiedy się odchudzamy, organizm dochodzi do wniosku, że zapanował głód, więc zaczyna bronić każdej swojej komórki tłuszczowej.

Nie przechodź na DIETĘ. Powiedz sobie, że ZMIENIASZ SWÓJ STYL ŻYCIA.

I to na początek wystarczy.
 

25 paź 2014

SŁODYCZE ZNIKNĄ ZE SZKÓŁ. PROBLEM ROZWIĄZANY ?

W dniu 1 września 2015 roku wejdzie w życie ustawa zakazująca sprzedaży śmieciowego jedzenia w szkołach, przedszkolach, punktach przedszkolnych i klubach przedszkolaka. 
















426 posłów było na tak, 1 był przeciw.

I dla tego jednego posła powstał ten post. 

Słowem wstępu... 

Celem ustawy jest ograniczenie dostępu dzieci do niezdrowej żywności, która zawiera szkodliwe dla ich rozwoju składniki. Cukier w batonikach i wszelkich ciasteczkach, sól w chipsach czy produktach instant. 

Wieść o nowelizacji ustawy rozniosła się bardzo szybko. Wszyscy są zadowoleni i szczęśliwi. I super. Ale w końcu jeden Pan był na "nie". Dlaczego? Tego nie wiem, ale spowodował, że ja również zaczęłam się zastanawiać nad złą stroną ustawy. Czy w ogóle istnieje? Zobaczmy. 

Moje minusy. 

Szkoły podstawowe, gimnazjum i liceum. 

Zgodzę się z tym, że dzieciaki, które pójdą na przerwie do sklepiku, zamiast pączka, kupią bułkę z szynką i pomidorem. No bo po prostu tego pączka nie będzie. Ale nie zgodzę się z tym, że po wyjściu ze szkoły nie pójdą do spożywczaka po czekoladowego batona albo nie wyciągną go z plecaka. Tej gwarancji nie ma nikt. Dlatego uważam, że tego typu pomysł jest pomocą doraźną. Działającą "tu i teraz". Dzieci w tym wieku, mają już ukształtowane pewne nawyki żywieniowe. A kto za nie odpowiada? Rodzice. Co z tego, że szkoły zakażą sprzedawania śmieciowego jedzenia, skoro po powrocie domu, będzie czekała na nich cała miska ulubionych cukierków, dostępnych 24h. Otyłe dzieci to wyłącznie wina rodziców. Ich podejścia do zdrowego odżywiania i skrzywionych przekonań na ten temat. Nadwaga młodych osób zostałaby rozwiązana, gdyby rodzice nie zamiatali tego problemu "pod dywan". No właśnie, co mogliby zrobić?

Moje plusy. 

Przedszkola, punkty przedszkolne i kluby przedszkolaka. 

Nawyki żywieniowe powinny być kształtowane od najmłodszych lat. I tu ustawa idealnie sprawdzi się w przedszkolach. Gdy tak się stanie, problem zniknie a w szkolnych sklepikach znowu będziemy mogli oglądać półki uginające się od nadmiaru kalorii. Po pierwsze, rodzice muszą zrozumieć, że zdrowe odżywianie to nie są żadne wyrzeczenia. I tu Was zaskoczę. Można jeść wszystko na co ma się ochotę, ale z głową! Należy zachować umiar i wykazać się pomysłowością. To wszystko. Łatwo powiedzieć, ale jak to ma się w praktyce? 

1. Kupioną pizzę wystarczy zamienić na własnoręcznie zrobioną u siebie w kuchni. Ile czasu czeka się na zamówienie? Do godziny. Tyle również zajmuje jej wykonanie razem z dzieckiem. Zdrowiej, pyszniej i weselej. A i satysfakcja będzie ogromna. 

2. Własne jogurty są idealnym zamiennikiem tych słodkich, z dodatkiem niepotrzebnego cukru. Potrzebne są tylko ulubione owoce, jogurt naturalny, mikser, blender a w najgorszym wypadku widelec.

3. Zamiast chipsów - frytki z ziemniaków. Posypane ulubionymi przyprawami i przyrządzone w piekarniku, smakują idealnie. A do tego własnoręcznie zrobiony keczup. Internet pęka w szwach od przepisów tego typu.

I tak dalej, i tak dalej. 

Po tym poście, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że ustawa nie sprawi, że dzieci pozbędą się nadprogramowych kilogramów. Jest tylko jedną z form pomocy, którą albo rodzice wykorzystają do zmiany lub kształtowania się zdrowych nawyków żywieniowych u swoich dzieci, albo i nie.

28 sie 2014

PRAWDZIWA DAWKA EMOCJI- FEEDERSI

Feedersi – panowie, którzy uwielbiają pulchne kobiety, a raczej kobiety w rozmiarze XXXL.

Według seksuologa dr Andrzeja Debko, jest to odmiana fetyszyzmu, w której fetyszem staje się nadmiernie otyłe ciało kobiety. Podłoże feederyzmu jest takie samo, jak u każdej innej dewiacji seksualnej. Feedersom podobają się wyłącznie otyłe kobiety. Podniecają ich wielkie piersi, cellulit, rozstępy a nawet zrogowaciała skóra. Mówiąc krócej: tłuszcz ma być wszędzie i ma być widoczny gołym okiem.

Ale czy i w tym przypadku sprawdza się powiedzenie: "Kochanego ciałka nigdy za wiele"? Z pewnością nie. Zazwyczaj feedersi nie zdają sobie sprawy, że wyrządzają swoim kochankom czy żonom wielką krzywdę. Kobieta dosłownie zostaje uwięziona w swoim ciele.
 

Gdzie kończy się norma a zaczyna patologia?
Zazwyczaj kobiety, które poznają "dokarmiaczy" zmagają się już z nadkilogramowym bagażem. Czują się nieakceptowane przez środowisko, mało wartościowe i po prostu brzydkie. W czasie pierwszego spotkania z feedersem są najszczęśliwszymi osobami na świecie. Bombardowane komplementami wreszcie czują, że żyją. Myślą: "w końcu ktoś pokochał mnie taką, jaką jestem". Są szczęśliwe i za nic w świecie nie chcą nikomu oddać tego uczucia. Tak jest na początku. A co dzieje się później? Jest tylko gorzej. Z każdą godziną, minutą i sekundą toną w górze jedzenia. Dziennie pochłaniają tysiące kalorii. Dochodzi do tego, że nie potrafią poruszać się o własnych siłach, same się umyć i wstać z łóżka po podwójną porcję frytek z ketchupem i cheeseburgerem na dokładkę. Ale przecież o to nie muszą się martwić. Od tego są ich partnerzy, którzy dokarmiają je nawet wtedy, gdy nie czują się głodne.

A jak feedersi określają samych siebie?
Na brytyjskiej stronie feedersów można znaleźć ciekawą informację: "jesteśmy mężczyznami, którzy kochają otyłe kobiety." Wg nich, nazwanie kogoś grubym jest największym komplementem i docenieniem czyjegoś piękna.

Przedstawię Wam jedno z wielu ogłoszeń, które znalazłam na forum feedersów:
"Chciałbym pomóc seksownej kobiecie przytyć. Uczestniczyć w powiększaniu jej brzucha i całego ciała. Jeżeli szukasz kogoś, kto pomógłby Ci przytyć, znalazłaś idealnego faceta. Jestem byłym zawodowym graczem baseballu, który wie jak się odżywiać i przytyć bez rozstępów."
 
W 2003 roku telewizja Chanel4 wyemitowała film dokumentalny pt: "Fat Girls and Feeders" opowiadający o życiu Giny i Marka. Mark miał obsesję na punkcie otyłych kobiet. Jego życiowym celem było "stworzenie" najgrubszej kobiety świata. Udało mu się. Największa waga Giny wynosiła 380kg i w ten sposób trawiła do Księgi rekordów Guinnessa.

Takie rzeczy dzieją się naprawdę! 

3 sie 2014

DRODZY RODZICE, NIE TUCZCIE SWOICH DZIECI !

Opowiem Wam pewną historię, a nawet dwie. 

Pierwsza, nieco krótsza, brzmi:
 
Przychodzi chłopczyk do mamy i pyta:

CH: Mamo, czemu jestem gruby? 
M:  Nie jesteś gruby. Skąd Ci to przyszło do głowy? 
CH: To dlaczego koledzy w szkole, tylko ze mną nie dzielą się swoim drugim śniadaniem?
M:  Bo boją się, że im wszystko zjesz.

Druga historia wydarzyła się naprawdę. 

Głównym bohaterem jest stały klient, czyli ojciec 4-letniego chłopca, z tym chłopcem rzecz jasna oraz ja, kelnerka. Zawsze zajmowali miejsce przy oknie. Nawet nie musiałam im wręczać kart, bo wiedziałam co zamówią. Był to kebab. Duży, tuczący kebab w bułce. Ale nie, że dwa małe...nie, że na pół. Cały ogromny kebab wyłącznie dla chłopca. Mały wcinał aż mu się „uszy trzęsły”. Wszystko byłoby okej, gdyby nie to, że chłopiec miał już sporą nadwagę. Słodki pulpecik z brązowymi oczkami. Tak właśnie wyglądał. A ojciec? Nie wyróżniał się z tłumu. 160cm wzrostu, krótkie włosy, jeansy, koszulka, BMI w normie. Tzw „zwyklak”. Pan zwyczajny i mała kulka odwiedzali mnie średnio dwa razy w miesiącu. W takich sytuacjach, aż ma się ochotę wykrzyczeć prosto w twarz: „człowieku, ogarnij się”. 

















Bardzo często słyszę: „moja Ania jest dobrym dzieckiem”, „mój Kazik nigdy by tego nie zrobił” czy właśnie „moje dziecko odżywia się zdrowo”. Nie mam wątpliwości co do tego, że chcecie jak najlepiej dla swoich dzieci. Jeśli naprawdę tak jest, to nie lekceważcie tego tematu.

Kochani rodzice! 

Grube dzieci to wyłącznie Wasza wina. Nie zwalajcie wszystkiego na geny. Nie odwracajcie się od problemu. Nie przyjmujcie strategii „no ale co ja mam zrobić, skoro mu tak bardzo smakuje?” W ten sposób narażacie je na wiele przykrych niespodzianek. Na pewno nie chcielibyście, żeby Wasze dziecko było wyśmiewane i przezywane przez rówieśników. A tym bardziej, żeby w życiu dorosłym chorowało na cukrzycę, miażdżycę czy nadciśnienie tętnicze. To brak chęci powoduje, że Wasze dzieci stają się coraz grubsze.